Ashke Inu. Domowa hodowla Akit Japońskich.

czwartek, 21 lipca 2016

Babeszioza kontra Akita



Cześć.
             Muszę się przyznać, że to mój pierwszy raz kiedy się uzewnętrzniam publicznie przez Internet. Dlatego prosiłbym o wyrozumiałość … niestety jestem zbyt egocentryczny by to zrobić J
a komu się to nie podoba to „i love you”
Trafił mi się, odgórnie nadany, przykry i niewdzięczny temat jakim jest wampir BABESZIOZY.      Straszną tę chorobę roznoszą kleszcze. Jak mniemam znacząca większość hodowców, właścicieli, posiadaczy psów wie o tym. Nawet jeśli nie wiedzą, to wiedzą, że kleszcze szkodzą J. I racja-kleszcze szkodzą. Małe toto, wredne, krew wypija, choróbska przenosi, psy zabija. Śmierć im i potępienie wieczne! Nie będę się tu rozpisywał o tym co to jest BABESZIOZA- zainteresowanych szczegółami klinicznymi odsyłam do fachowych pism, publikacji, opracowań naukowych a jeśli są zbyt leniwi do Wikipedii -choć tutaj opis jest tak skromny jak stringi-właściwie nic nie odkrywają nic nie zasłaniając. Ja opowiem Wam jak do naszej rodziny dołączył, jak się zadomowił i jaki przebieg miało współżycie z tymi jakże towarzyskim pierwotniakiem.
                BABESZIOZA jest to najkrócej i najprościej mówiąc rozkład czerwonych krwinek. Jak zapewne się orientujecie bez czerwonych krwinek funkcjonowanie jakiegokolwiek organizmu ssaka może być wysoce utrudnione. Nie ma tlenu w komórkach, nikt nie odbiera dwutlenku węgla, o substancjach odżywczych i produktach przemiany materii nie wspomnę. Wampir działa. Spija krew i ma się dobrze. A przecież wszyscy dobrze wiemy czym to się kończy (każdy widział lub czytał filar i klasykę literatury grozy B.Stokera). Nie ma krwi nie ma życia – krew to życie. I tak właśnie wygląda napad Pani B.
                Jestem (przeważnie) szczęśliwym posiadaczem psa rasy… a właściwie nie. Jestem szczęśliwym (przeważnie) posiadaczem Akity. Ci, którzy posiadają Akitę wiedzą na czym polega różnica pomiędzy psem a Akitą J. I jako kochający właściciel, posiadacz, obiekt trzymający smycz - niepotrzebne skreślić, dbam o mojego psa, wróć (!) O mojego Akitę. Jeździmy do lasu na długie spacery gdzie może się wybiegać, wyszaleć, wypróżnić. A kleszcz to q…rwi syn siedzący w trawie, na krzakach i niskich gałęziach drzew. Występuje do 1 metra wysokości w sumie słusznie, niby dlaczego miałby siedzieć wyżej- żyrafy występują u nas raczej rzadko. Tym niemniej metr wystarczy by pies lub Akita zaliczył wszystkie kleszcze dostępne w okolicy. Wiąże się z tym pewna zabawna [dla Was] i krępująca [dla mnie] opowieść z Mazur, którą może opiszę kiedy indziej. Wracając do tematu. Jako „doświadczony” posiadacz Canis Lupus Familiaris spacerowałem po lesie, święcie przekonany, że jesteśmy najgroźniejszym tandemem w okolicy. O słodka ignorancjo! Kleszcze nie uznawały naszej dominacji. Zwłaszcza jeden. Zaczaił się na jakimś niskim krzaku bądź źdźble trawy i … uderzył. Nic sobie nie robił z obroży przeciw kleszczowej znanej i bardzo drogiej marki, za nic miał kropelki aplikowane pomiędzy łopatki pewnej znanej i polecanej firmy. Jak mogę przypuszczać środki te działają na psy, które posiadają sierść normalnej jakości i faktury - jako się rzekło Akita psem nie jest (jest Akitą - tylko i aż) – posiada sierść, podszerstek i diabli wiedzą co jeszcze, które nie przepuszczą nic. Więc ani wspomniana obroża ani kropelki nie zadziałały. Małe *&$^#&&# bydle wczepiło się w moje malutkie, rude, piękne kochanie i zaczęło SSAĆ. 

                    Jako doświadczony dyletant wiem, że po spacerze w lesie należy pasa (a Akitę tym bardziej) wyczesać. Jakoś jednak wywłok jeden się prześliznął przez zęby szczotki. I jak to jest zapisane w naturze takiego bydlęcia zaczął szkodzić. Pasażera na gapę znalazłem jak mniemam po rozmiarze po jakichś dwóch-trzech dniach. Został uprzejmie poproszony o opuszczenie swojego środka transportu z wyszynkiem (w końcu to nie IC z Warsem). W ramach rekompensaty za utrudnienia zaproponowałem (bez możliwości odmowy i powrotu) ekskluzywną jazdę hydro zjeżdżalnią firmy Koło (prawdziwa porcelana i nieziemski luksus – jak zapewniał sprzedawca i producent). Dumny z wykrycia pasożyta zupełnie nie zwróciłem uwagi na to JAK? No jak? Było możliwe, że on się zaczepił na przejażdżkę. Myślałem, że środki ochronne jakie stosuję stawiają mnie w jednej linii z Fortem Knox. Jak się okazało było to raczej ogrodzenie z drutu i to nawet nie kolczastego. Choróbsko, żeby się rozwinąć potrzebowało trzech dni. Po tym czasie dało się zauważyć pierwsze symptomy. Brak apetytu. U mojego Akity! Nie chciał jeść mięsa! No ale gorąco było. Może nie je bo taki upał. Idziemy na spacer. Brak entuzjazmu. Wcześniej był gotowy wyrwać mi smycz i iść niezależnie od tego czy ja idę czy nie. No i najważniejsze w przypadku Akity ogon w dół. No ale przecież uprzedzano mnie, że gorąco źle wpływa na Akity (to było w zeszłym roku kiedy temperatury sięgały grubo powyżej 29 st C). Przez trzy dni tłumaczyłem sobie, że temperatura, że zmęczony, że może za dużo wymagam. Tak się złożyło , że był to czas intensywnych treningów socjalizacyjnych (niezależnie co mówią pewne stare raszple z Izraela - piekło i Szatani na Nią). Po trzech dniach padło stwierdzenie – ten pies jest chory. Moja błyskotliwa odpowiedź powalała na kolana. – To nie pies- to Akita. Ale jako, że nie zwykłem się spierać z siłami natury, jak nie zwykłem dyskutować z burzą na temat kształtu piorunów, czy lawiną na temat barwy śniegu, zabrałem psa do przychodni. W końcu co ja tam wiem. Żona i tak wie wszystko lepiej. Jak się okazało faktycznie wiedziała lepiej. Q…rw…rde. 
                    Pani weterynarz zabrała się do rzeczy z profesjonalną starannością. Najsampierw wywiad. Co? Jak? Kiedy? Gdzie? Pełen profesjonalizm (bez sarkazmu i ironii). Jeśli ktoś z okolic Wołomina chce powiem gdzie. Zarządziła – badanie krwi. No i się wydało – Mamy BABESZIOZĘ. Ki diabeł? Z czym to się je? Jak to się leczy? Czy mój syneczek umrze? Proszę go ratować – jeśli potrzeba to ja oddam nerkę i płat wątroby! Znaczy jak to nie będą pasować?- Co PANI mi tu suponuje!?!. Po uspokojeniu … mnie. Zaaplikowano antybiotyki, zlecono głównie obserwację, zwłaszcza moczu (gdyż objawem prawidłowo postępującego leczenia jest wydalanie martwych krwinek, co powoduje, że mocz ma barwę od brudno brązowego poprzez czerwony do silnie żółtego). Terapia trwała tydzień wiązała się z zastrzykami, kroplówkami i mnóstwem nerwów. Ale jako, że wcześnie zdiagnozowana B. nie poczyniła zniszczeń w wątrobie, co jest głównym zagrożeniem tego typu chorób. Trwałych zmian nie odnotowano. Nic, czego nie byłby w stanie naprawić czas i właściwe postępowanie. Zwłaszcza rezygnacja z obroży przeciw kleszczowych (pewnej znanej firmy) jak i kropelek (pewnej jeszcze bardziej znanej firmy) na rzecz wielkiej tablety przyjmowanej do…hmm…pysknie? Działa i spełnia wszystkie pokładane w niej nadzieje.
                Na koniec kilka rad. Sam stosuję i polecam (gorąco) wszystkim posiadaczom psów, Akit i (niech stracę) kotów:
- posiadasz psa (lub Akitę) o bardzo intensywnej szacie? Nie ufaj obrożom i kropelkom. Tylko tabletki spełniają swoje zadanie w stopniu zadowalającym. Nie twierdzę, że działają na 100% i na wszystkie psy (lub Akity). Ale to najlepsze co można zrobić.
- Jeśli spacerujesz po lesie pamiętaj żeby po spacerze dokładnie wyczesać sierść. Może nie trafisz wszystkich. Ale usuniesz ile tyko możesz. To zminimalizuje zagrożenie.
- Jeśli twój pupil jest nieswój, nie ma humoru, nie chce wychodzić na spacer, nie ma apetytu a w przypadku Akit ma ogon w dół – to może być objaw zbyt wysokiej temperatury. Znaczy każde z tych zachowań osobno. Wszystkie razem znaczą, że musisz odbyć wycieczkę do specjalisty.
- Nie jesteś weterynarzem (no chyba, że jesteś J) nie lecz sam. Idź do specjalisty, który zrobi badanie krwi. Wiecie, pies nie mówi (no chyba, że bierzecie różne takie specyfiki, po których mówi [jeśli tak to podajcie adres dealera]) co mu jest. Wszelkie nieprawidłowości wychodzą w badaniach krwi.
- Uważajcie na kleszcze. Zimy nie było. Wszędzie ich pełno. No i nie tylko Wasz pies przynosi do domu kleszcze. Wy też pałętacie się po tych krzaczorach uważajcie co przynosicie do domu.
Na dziś to tyle.
Dzięki, że dotrwaliście do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz